26.01.2016

329. 3DG is our painkiller!


Hej!

Zazwyczaj nie lubię poniedziałków. Kojarzą mi się ze wczesnym wstawaniem i angielskim na pierwszych zajęciach. Trudno było myśleć wtedy w swoim języku, a co mówić o obcym... Jednak wczorajszy dzień zapamiętam na długo. Przedstawiam krótką relację z koncertu Three Days Grace ;)

Zespół poznałam dobre kilka lat temu. Żałowałam, że nie pojawiłam się na Orange Warsaw Festival, więc liczyłam na to, że zespół zjawi się u nas ponownie. I tak też się stało. Pomyślałam też, że będzie to dobry pomysł na spędzenie rocznicy związku - żadnych kolacji, świeczek, zamiast tego koncert. Luby się zgodził :)


Jako support wystąpił zespół We Are The Ocean. Niestety, trafiliśmy tylko na dwie ostatnie piosenki, bo prawie godzinę staliśmy w kolejce po odbiór zarezerwowanych biletów. 

Three Days Grace wypadli bardzo dobrze. Matt, który prawie 3 lata temu zajął miejsce wokalisty Adama Gontiera, poradził sobie nie tylko z nowymi piosenkami, ale także ze starszymi utworami. Zachęcał do śpiewania, dużo się uśmiechał i w ogóle dawał z siebie wszystko. 

Publiczność także dopisała. Podczas piosenki "Painkiller" sporo osób wyciągnęło kartki, na których widniał napis: You are our painkiller. Wydaje mi się, że zespołowi taka forma uznania się spodobała:


Zdecydowanie polecam wszelakie koncerty jako formę relaksu - przez 90 minut myślałam tylko o zabawie, muzyce i wydzieraniu się (do śpiewania mi daleko, ale kto się tym przejmuje na koncercie xD). 

Nie mam żadnych koncertowych planów na resztę roku, chociaż zastanawiam się, czy będę mogła pojechać na Oświęcim Life Festival - gwiazdą drugiego dnia imprezy będzie zespół Queen razem z Adamem Lambertem. 

A jak Wy się relaksujecie? Chętnie podłapię jakieś sposoby :D

21.01.2016

328. Give me your arm, I can make you feel rejoice.

Hej!

U mnie ostatnio tylko zaliczenia i zaliczenia. Nie mam ochoty robić nic innego poza spaniem. Nawet seriale poszły w odstawkę. Może to właśnie zimowy spadek nastroju, słońca nie widuję niemal wcale. Chociaż jacyś artyści postanowili trochę pomóc mieszkańcom Warszawy...:D

źródło
To jest słońce jakby co :D

Oprócz uczenia się i spania, to bardzo wszystko przeżywam. Mam taki głupi charakter, jeśli o to chodzi, że aż się łapię za głowę. Nawet w snach cały czas mi się pojawiają motywy, które przeżywam w dzień. Ktoś wie, jak to wyłączyć? xD

Sposób bycia innych osób nie zawsze musi nam pasować. Wyobraźcie sobie, że macie osobę mądrą, posiadającą dużą wiedzę, potrafi tę wiedzę przekazać. Super. Niestety, ma też dziwne zagrywki - bezczelne, ośmieszające, pokazujące, kto tu jest niżej. I nic nie można z tym zrobić, bo to ktoś z hierarchii uczelnianej. Akurat mnie sprawa aż tak nie dotyczy, ale słuchanie tego typu rzeczy nie należy do najprzyjemniejszych.

Z drugiej strony - studenci. Ale tacy "specjalni". Są na 3 roku licencjatu i robią z siebie poważnych bufonów. Niejako jest to zabawne - patrzysz na takiego, jesteś od niego starsza/starszy, a on zachowuje się, jakby kij połknął, zastanawiasz się, czy sam/a jesteś dzieckiem, czy stoi ono koło Ciebie :D I według niego nauczyciel akademicki, który stara się jakoś zmniejszyć dystans wykładowca - student, bardzo go tym obraża. Szkoda, że nie poprosił go o mówienie do siebie "Szanowny Panie Prawie-Licencjacie" ;) A potem mamy takich dorosłych typu - tego nie wypada robić, tamtego też nie, wiecznie narzekających, zero uśmiechu. 

To może coś przyjemnego na koniec - w poniedziałek idę na Three Days Grace. Nie uwierzyć, że to już za kilka dni ;) A jutro jeszcze 6 rocznica mojego związku z pewnym panem :* Czasem ta relacja jest jedynym pozytywnym czynnikiem, który mogę zauważyć. Jest miłośnie i cieplutko, niech tak pozostanie :)

Pokażę Wam jeszcze portret mojego Rera - przydałby mi się teraz, zwierzęta cudownie rozpraszają złe myśli.


Dobra, to teraz Wy opowiadajcie, co u Was słychać :)

13.01.2016

327. Hatebreeder

Cześć i czołem! ;)

Piszę do Was w chwili między pisaniem analiz socjologicznych, a bawieniem się z matematyką. Jak wiedzą studenci, sesja już niedługo, więc trzeba spiąć dupska i do czegoś przysiąść. Wiadomo, wszystko jest bardziej interesujące od uczenia się (robiłam już racuchy, pomalowałam na nowo paznokcie, zrobiłam pranie, mus owocowy), więc trzeba zdobyć skądś zapał i działać.

No ale do rzeczy.

Pewnego dnia zobaczyłam, że na fb mój znajomy skomentował jakiś post. Okazało się, że dotyczył od wydarzenia. Dotyczącego uchodźców, a dokładniej tego, żeby zrobić im holocaust. Gapiłam się oniemiała kilka sekund i dostałam wścieku.

Nie jestem obrończynią uchodźców. Uważam, że zanim kogokolwiek przyjmiemy, powinniśmy się zająć biednymi rodzinami, których w kraju jest mnóstwo. Dla nich nie ma pieniędzy, ale dla uchodźców by się już znalazły? Żenada. I jeśli już miałabym kogokolwiek przyjmować, to tylko matki z dziećmi. W postach zdziwiła mnie wszechobecna nienawiść. Nie rozumiem, jak można komuś życzyć śmierci? Czyżby panowie (tak, oni pisali tego typu posty) zapomnieli, jak nasze rodziny zostały potraktowane przez nazistów w czasie II Wojny Światowej? Moja babcia została wywieziona na roboty do Niemiec, zaś dziadek przebywał w Majdanku. Czytałam relacje więźniów z obozów, były straszne. Przypuszczam, że ci z facebooka nic takiego by nie zrobili, ale sam fakt, że o tym pomyśleli...

Nie potrafię sobie przypomnieć, żebym pałała do kogoś nienawiścią. Są osoby, których nie lubię, ich zachowanie mi nie odpowiada, ale żeby ich za to nienawidzić? Spotkałam się z taką sytuacją - ktoś widzi znaną osobę w tv i mówi, że tej osoby nienawidzi. Za co? Nie wiem.

Nie będzie chyba takiej sytuacji, w której wszystko wszystkim będzie się podobać. Każdy ma prawo do własnego zdania. Przeraża mnie, że dorośli ludzie zamiast napisać coś typu "Nie podoba mi się to, że..." i kulturalnie argumentować, wolą zamienić to na coś w tym rodzaju "sku*wiel je*any, za*ebać go" i temu podobne.

Szkoda, że w niektórych ludziach jest tak mało pozytywnych emocji i z powodu osobistych frustracji zatruwają oni życie innym. Po co tyle nienawiści, zawiści, złości...

źródło
Peace&Love Moi Drodzy! :D Wtedy będzie o niebo lepiej :)

8.01.2016

326. Shut up and dance!

Hej! :)

Piszę do Was między jednym a drugim kichnięciem :D Dzisiaj temat w sam raz na karnawał.

Jak minął Wam Sylwester? Ja byłam na takiej większej domówce. Jak na osobę nielubiącą tańczyć, bawiłam się dobrze. Jedyne, co mi przeszkadzało, to... Muzyka. Non stop leciało disco polo. Wiadomo, to jeden z tych gatunków muzycznych, przy których imprezy się rozkręcają. Najgorsze było to, że piosenki cały czas się powtarzały, a próby jakiejkolwiek zmiany muzyki kończyły się fiaskiem dzięki podpitym ludziom.

Sądzę, że oprócz disco polo, można bawić się dobrze przy innej muzyce (nie, nie mam na myśli metalu, chociaż czemu nie :D). Gdybym miała pobawić się w DJ'a na jakieś imprezie, zagrałabym na przykład takie piosenki:

Enej - Tak smakuje życie


Zespół ma naprawdę skoczne piosenki, przypadły mi do gustu ;)

Modern Talking - Brother Louie



Moja mama, oprócz piosenek zespołu Queen, puszczała nam też utwory właśnie tego duetu. Mam do nich spory sentyment.

The Pointer Sisters - I'm so excited



Piosenka bardzo energiczna, przypomniałam sobie o niej, oglądając serial Glee.

A-ha - Take on me


Za każdym razem, gdy ją słyszę, mam ochotę trochę podrażnić sąsiadów :D

Poparzeni Kawą Trzy - Kawałek do tańca


Moi kolejni polscy faworyci ;)

American Authors - Best Day of My Life


Wspaniała piosenka na poprawę humoru, polecam :D

Walk The Moon - Shut Up and Dance


Tak liczyłam na tę piosenkę na Sylwestra, no ale...

To tak z grubsza. Znalazłabym pewnie jeszcze sporo utworów nadających się do tańca, ale nie taka moja rola dzisiaj :D Chciałam pokazać, że bez non stop disco polo też się da ;)

Skoro jesteśmy w muzycznym klimacie, to tej piosenki słucham namiętnie ostatnio Children of Bodom, ale to muzyka zdecydowanie nie do tańca, tylko do pogo :D

Macie swoje ulubione taneczne utwory? ;)