Jesteśmy w trakcie normalnego kwietnia - było kilka cieplutkich dni, a ostatnio w Zakopanem spadł śnieg. Typowa, kapryśna wiosna :)
Dzisiaj napiszę o czymś, co ostatnio jest dość modne, a mianowicie o lakierze hybrydowym. Chyba nie ma nikogo, kto nie słyszałby o Semilacu lub podobnych firmach.
Moje malowanie paznokci były zależne od "faz" i chęci. Najchętniej malowałam je tymi lakierami, które miały bardziej zbitą konsystencję, szeroki pędzelek i szybko zasychały. Dodatkowo nie jestem mistrzem prac manualnych, więc zalane skórki były wręcz chlebem powszednim.
Potem nadeszła moda na hybrydy. Skutecznie się temu opierałam, dopóki Mała (moja przyjaciółka - dla przypomnienia) nie zakupiła sobie zestawu do robienia hybryd. Zaczęła mnie namawiać, pokazywała zdjęcia, kolory lakierów. Aż w końcu ustąpiłam i stwierdziłam, że spróbować nie zaszkodzi. ;) Paznokciami zajęła się Mała, a efekt mnie satysfakcjonował za każdym razem.
Za co hybrydy dostają plusy:
- lakier nie odpryskuje po kilku dniach tak jak zwykły,
- nie trzeba malować paznokci co kilka dni,
- można wyczyniać na paznokciach świetne wzorki, co podobno nie jest takie łatwe w zabawie z tradycyjnymi lakierami.
Za co minusuję:
- czas malowania - jest o wiele dłuższy niż normalnie, chociaż osoby doświadczone robią to już dosyć szybko,
- cena lakierów jest wyższa niż tych tradycyjnych, więc i usługa jest odpowiednio droższa,
Poza tym:
- nie wiem, jaki jest stan paznokci po zdjęciu hybryd - jeszcze nie ściągałam ich na dłużej niż pół godziny, może ktoś się wypowie na ten temat :D
A teraz pokazuję, co miałam na paznokciach. Za dużo tego nie ma, ale warto pokazać ;)
A co Wy myślicie na temat hybryd? ;)