29.12.2015

325. Goodbye 2015

Hej! ;)

Skończyłam właśnie siedzieć nad badaniami operacyjnymi. Pewnie siedziałabym dłużej, gdyby nie to, że zrobiłam chyba jakiś błąd w zadaniu, nie wiem gdzie i czuję się z tym jak najbardziej samotne zero, które trzeba w tym typie zadań znaleźć :D Najlepszą metodą na to jest zostawienie matmy w cholerę i zerknięcie do niej za jakiś czas.

Przyszedł czas na podsumowanie roku. Znowu muszę się wspomagać własnym blogiem, instagramem, bo gdy pomyślę sobie o mijającym roku, to w głowie pojawia mi się wielki znak zapytania.

Co się działo w mijającym roku?

1. Obroniłam pierwszy tytuł zawodowy (dzięki wildcherry :*)!

Dalej w to nie wierzę i udało mi się przypomnieć sobie, jak wyglądał mój poranek przed obroną. Do sali miałam wchodzić po 10, a obudziłam się po 7 i zastanawiałam się, czy zagnieździć się w łazience. Z nerwów nie byłam w stanie zjeść kromki chleba z masłem. A sama obrona trwała z 10 minut, zanim się spostrzegłam, już było po z 4,5 na dyplomie ;)

A teraz czas na magisterkę ;)

2. Obchodziłam 5 rocznicę związku.



Krótko: wciąż jest tak samo dobrze, jak było :)

3. Zaczęłam mieć fazę na szminki.

Okazało się, że szybciej mi idzie pomalowanie ust niż zrobienie kreski na powiecie kredką lub eyelinerem :D

4. Musiałam powstrzymywać się od kupowania książek i sukienek.

To chyba jest trochę babskie (sukienki), a co do książek, to pewnie sporo osób tak ma. Tak się pocieszam :D

5. Schudłam! :D

Od 4 miesięcy nie jadam w fast foodach, nie piję słodkich i gazowanych napojów, ograniczyłam chipsy, trochę się poruszałam. Efekt: 2 kg mniej i mniej tłuszczy na brzuchu :)

6. Maltretowałam włosy.

Zmiany kolorów, dekoloryzacja, rozjaśnianie... Włosy żyją i mają się dobrze.

7. Byłam na koncercie Queen+Adam Lambert ;)

Relacja tutaj.

8. Odwiedziłam Kraków i Trójmiasto.



Uważam, że w Polsce jest tyle świetnych miejsc, do których można się udać, że na razie nie w głowie mi wyjazd za granicę.

9. Jestem na bieżąco z moim ulubionym serialem.

źródło

Kolejne odcinki Chirurgów dopiero w lutym :c

10. Skończyłam 22 lata.

Wciąż mam wrażenie, że jednak mam tylko 18 wiosen, hmm...;)

11. Zakupiłam aparat.

Uczę się robić zdjęcia i opanowałam w końcu tryb manualny w takim stopniu, że zdjęcie wychodzi w miarę dobre. Dzisiejsza próba na Kocie:



12. Mordowało mnie zapalenie gardła.

4 razy. I dopiero, gdy zobaczyłam, że od października nie miałam go ani razu i że katar mogłam zlikwidować tylko wapnem, dotarło do mnie, że to może być alergia...:D

13. Odwiedziłam zajezdnię tramwajową.

Dla dla mnie, miłośnika tramwajów, było to coś niesamowitego :D

14. Pracowałam w sklepie dla dzieci.

Nie spodziewałam się, że po pracy w sklepie stanę się bardziej cierpliwa, a jednak ;) Miałam świetną ekipę, niezwykle pomocną i miłą, każdemu życzę takich współpracowników ;)

15. Nauczyłam się cieszyć ze spotkań z ludźmi.

Koron :*

Im miałam mniej czasu, tym bardziej doceniałam chwile spędzone z przyjaciółmi ;)

Z grubsza tyle ciekawego działo się u mnie przez ostatni rok. Były też kiepskie chwile, smutne, pełne płaczu, złości. Wszystko przez ludzi, ale chyba nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło ;)

Nie oczekuję wiele po nowym roku, bo sama nie wiem, co chcę robić, ale na pewno będzie się wiele działo.

I tego Wam życzę, żeby rok 2016 przyniósł niezapomniane chwile, oby tych przyjemnych było jak najwięcej, a jeśli wystąpią te mniej fajne, to żebyście coś z nich wyciągnęli na przyszłość. Bądźcie dobrzy dla innych, skupiajcie się czasem bardziej na sobie i dużo się uśmiechajcie :) Buziaki i do zobaczenia w następnym roku! :*

25.12.2015

324. Post świąteczny jakich pewnie wiele.


Pojawiam się w Boże Narodzenie, bo wiadomo, że dni tuż przed są zawalone robotą. Zazwyczaj. Przedwczoraj dopiero przyjechałam do rodziców, bo we wtorek jeszcze pracowałam, a wczoraj działałam z odkurzaczem, ściereczkami, gąbkami i środkami czystości wszelkiej maści.

Czego mogę Wam życzyć na Święta? Spokoju. Często go brakuje, gotujemy, pieczemy, o czymś zapominamy, stresujemy się, więc życzę Wam po prostu chwili relaksu i odpoczynku. Po prostu leniuchowania, czasu dla siebie. I też tego, żebyście nie czuli się samotni w te dni (chociaż w inne dni także!). Smacznych potraw i wszelkiej dobroci od losu Kochani :*

~~
Czujecie nastrój świąt? Ja nie. Chociaż wczoraj było biało - nie przez śnieg, a przez gęstą mgłę - to jakoś nie mogę wzbudzić w sobie tej atmosfery... Małe dzieci mają fajnie, cieszą się na Święta tak po prostu i mam nadzieję, że mi też to się w końcu uda.

Nie mogłam się doczekać, aż zobaczę Kotę. Przyjeżdżam, patrzę, a Koty 2 razy więcej :D Nie dość, że ma puchate futro, to jeszcze jej się przytyło, podobno jest to normalne dla kotów po sterylizacji/kastracji. Chociaż jest tak samo energiczna, wariuje jak zawsze, to przydałoby się coś z tym zrobić. Ktoś coś o tym wie? ;)

Jak Wam minęła Wigilia? Kto jadł zupę grzybową zamiast barszczu? :D Jakie plany na najbliższe dni? ;)

16.12.2015

323. W "kupie" lepiej?

Hej! ;)

Zapomniałam się pochwalić, że w styczniu zobaczę jeden ze swoich ulubionych zespołów - Three Days Grace! Cholernie nie mogę się doczekać i nie odrzuca mnie fakt, że mają nowego wokalistę. Lubię głos Adama, ale Matt też daje radę :)

~~

A dzisiaj chciałam napisać coś odnośnie czegoś, co mnie nieziemsko denerwuje. Sprawa dotyczy głównie studiów, bo z tym zjawiskiem spotykam się tam najczęściej. A chodzi o... Pracę w grupach.

źródło

Przeglądając ogłoszenia o pracę, można natknąć się na różne wymagania odnośnie kandydata na stanowisko. Czasem jednym z nich jest umiejętność pracy zespołowej. Wiadomo - więcej osób może więcej. Szybsze wykonanie jakiegoś zadania, sporo pomysłów, efektywność - zalety są zacne. To wszystko działa, gdy zespół jest odpowiednio dobrany.

U mnie zazwyczaj wychodziło tak, że ludzie z pozoru wydawali się ogarnięci, rozumni, świadomi. Praca została rozdzielona, każdy miał swoją część, termin wykonania był określony, wszyscy się na niego zgodzili. Koszmar zaczynał się zwykle tuż przed deadlinem. Albo ktoś nagle nie wiedział, jak ma swoje zadanie wykonać. Nagle coś komuś wypadało. Nie było z kimś kontaktu.

Nie wiem, czemu niektórzy nie potrafią zrozumieć, że praca w grupie to, po pierwsze, praca wszystkich i nikt za nikogo nie będzie czegoś wykonywał. Ostatnio w grupie mieliśmy przeprowadzić zajęcia. Koleżanka X miała za zadanie przygotować ćwiczenie dla grupy. Nie przygotowała, bo "była w pracy", a wiedziała o tym ponad tydzień wcześniej i stwierdziła, że na pewno to zrobi. Wyszło tak, że musiałam wymyślać coś tuż przed zajęciami, całe szczęście, że mieliśmy wtedy wykład, więc to się udało. Wkład koleżanki: użyczenie komputera i wydrukowanie tekstu do ćwiczeń. Bo oczywiście dziewczyna miała zero pomysłów. Moja reakcja: opanowanie, bo musiałam się skupić nad robotą, a w oczach miałam mord, więc koleżanka siedziała cicho jak mysz pod miotłą. Po drugie, praca zespołowa to coś za co czasami odpowiadamy jako całość, we wcześniej wymienionym przypadku tak było - ocena była dla całej grupy. Po trzecie, nie przyszłoby mi do głowy, żeby sobie olewać w tym przypadku, bo wiem, że grupa poniosłaby konsekwencje przez moje zachowanie.

Przez 3 lata studiów miałam różne przeboje z różnymi osobami i mogę stwierdzić, że tylko 4 z nich były sumienne i rozumiały całą ideę roboty. Wnioski na przyszłość? Starać się wybierać sprawdzone osoby. Nie da się i muszę być z innymi? Wypowiedzieć mocne słowa tuż po rozdzieleniu roboty - niech wiedzą, na co się piszą w przypadku niezrobienia swojej części :D I dlatego wolę czasem spędzić większą ilość czasu nad jakimś zadaniem i zrobić je sama, niż być zależna od innych osób. Ale w życiu różnie bywa, nigdy nie wiadomo, na co się trafi ;)

Dawno nie pisałam o tym, co mnie drażni, więc postanowiłam się tu uzewnętrznić :D A poza tym robię to, co pewnie widzieliście u wielu osób:


Wychodzi mi to lepiej niż w przedszkolu, nie wychodzę tak za linie i rzeczywiście tak się nad tym skupiam, że nie myślę o niczym innym ^^

A co u Was? ;)

10.12.2015

322. Z zaskoczenia!

Hej! ;)

Zanim przejdę do meritum, to muszę się czymś "pochwalić" :D Poszłam ostatnio do tego samego fryzjera, o którym pisałam w poprzednim poście. Zapisywałam mamę Małej na ścinanie włosów. Gdy pan już ustalił, jakie terminy ma wolne i wybraliśmy jakiś, zapytał się mnie: zapisać pani na karteczce? :D Tak mi się chciało śmiać, ale co poradzę, za roztrzepanie trzeba płacić :D

Ale teraz do rzeczy.

Życie bierze nas czasem z zaskoczenia. I nie mam teraz na myśli sytuacji, w której ktoś powie nam o czymś i będzie to szokujące, bo wtedy nasza reakcja jest zazwyczaj taka sama: wytrzeszczone oczy, otwarta jama ustna, czasami też coś powiemy, w niektórych przypadkach nic miłego.

A co, gdy zaskoczy nas sytuacja? Opowiem o swoich reakcjach na różne rzeczy, które mnie nieźle zaskoczyły.

źródło

W zeszłym tygodniu był u mnie brat. Spał on na drugim łóżku w pokoju. Jednej nocy nagle się zbudziłam. Słyszę, nawet przez zatyczki, że ktoś coś mówi. Patrzę się na swojego chłopaka, no ale on śpi jak zabity. Odwracam się w stronę drugiego łóżka, a mój brat... Coś mamrocze i wskazuje ręką na sufit -.- Zupełnie zapomniałam, że brat już miał takie fazy gadania przez sen. To było takie dziwne, wystraszyłam się, serce mi waliło i nie mogłam zasnąć przez dłuższą chwilę. Rano dowiedziałam się, że brat miał sen, w którym tak puszczałam fajerwerki, że zmieniłam cały porządek świata :D

Zazwyczaj zaskakuje mnie dźwięk budzika. Tak, zaskakuje, bo najczęściej budzę się sama kilka minut przed nim. I kilka razy było tak, że moją reakcją na budzik było wyskoczenie z łóżka na równe nogi :D Mój chłopak też się budził, bo nie wiedział, co się dzieje, ja tym bardziej nie wiedziałam, cała się trzęsłam i chciało mi się płakać^^

Pogoda też potrafi nas zdziwić. To było w liceum. Spałam sobie smacznie, a tu jak coś nie trzaśnie! Ściany się zatelepały, moje łóżko też, na chwilę zrobiło się jasno. Okazało się, że nad ranem przechodziła burza i piorun zdecydował się uderzyć akurat blisko mojego domu. Nie byłam w stanie się ruszyć przez kolejne kilka minut.

"Najlepszą" reakcję zaliczyłam wtedy, gdy zobaczyłam wielkiego pająka na oknie w mieszkaniu. Po prostu uciekłam stamtąd z płaczem i pobiegłam do znajomych mieszkających kilka domów dalej :D Byłam wtedy w podstawówce, teraz nie mam już takich akcji, bo pająki tego rozmiaru widuję wyłącznie w ZOO. ;>

Chętnie poczytam o tym, co Was zszokowało i o reakcjach z tym związanym ;)

2.12.2015

321. Kosmetyczna półka Koci - znowu lakier ;)

Hej! ;)

Postanowiłam do Was napisać, bo po pierwsze, dawni pisałam, po drugie, jestem zirytowana ilością roboty na studiach i ilością godzin pracujących w 2 pewne weekendy. Trzeci powód może się jeszcze pojawi, nie wiem, bo podmiot odpowiedzialny zwleka z informacją, ale o tym wszystko w swoim czasie. 

Jak zaczął Wam się grudzień? Ja nadal czekam na śnieg, ale on ma mnie generalnie w głębokim poważaniu. Jutro też będzie miał, bo ma być 7 stopni ;)

Dzisiaj znowu zaprezentuję Wam lakier. Pisałam kiedyś, że słabo mi idzie malowanie paznokci. Najgorszy problem był z czekaniem, aż lakier wyschnie. Wyczaiłam na kosmetykizameryki.pl taki specyfik Rimmela:


I jestem na tak. Przynajmniej w kwestii szybkiego wysychania na paznokciach. Dzięki temu udaje się mi mieć o wiele mniej rys i odgnieceń na warstwie lakieru. 
Trwałość? Średnia. Po 2-3 dniach lakier zaczyna odpryskiwać na końcówkach.
Cena: 4,99 zł na wcześniej podanej stronie.


W buteleczce kolor wydaje się nieco zszarzały, ale na paznokciach, moim zdaniem, wygląda całkiem ładnie. Na zdjęciu widnieją dwie warstwy. Chyba xD

Ostatnio rzadko maluję paznokcie, bo w pracy lakier jakoś szybko schodzi, szczególnie gdy mam coś do zrobienia w magazynie. No cóż, czekam na koniec grudnia, wtedy sobie odbiję ;)

~~
Poszłam dzisiaj do fryzjera, podchodzę do lady, mówię, że byłam umówiona na godzinę taką i taką, a koleżanka zaraz po mnie. Pan fryzjer patrzy do kalendarza i mówi: są panie umówione, ale na jutro.:D Dawno czegoś nie odwaliłam, smutno by mi było bez żadnych taki akcji...;)

Co u Was? ;)