23.02.2015

277. Queen forever ;) (relacja)

Udało mi się bardziej zwiedzić Kraków, ale o tym będzie następny post. Chciałabym w tym miejscu podziękować Koronie za nocleg, towarzystwo i kotę, Kamilce za miłe spotkanie, a Misiowi za trwanie u mego boku przez niemal cały czas - jesteście najlepsi ;*



W sobotni wieczór skierowałam się do Kraków Areny. Nikt znajomy nie towarzyszył mi podczas koncertu, ale w ogóle mi to nie przeszkadzało. Przecież każdy widz, teoretycznie, przybył dobrze się bawić. Bardzo pozytywnie zaskoczyły mnie osoby, które zajmowały się fanami na miejscu - cierpliwie tłumaczyły wszystkie wątpliwości oraz kierowały we właściwym kierunku. 

Zasiadłam mniej więcej w połowie wysokości trybun, miałam stamtąd świetny widok. Byłam bardzo podekscytowana, a gdy w końcu zobaczyłam na scenie Briana, Rogera i Adama, poczułam, że w gardle rośnie mi gula, myślałam, że popłaczę się z radości^^ Zaczęli piosenką 'One Vision', a przez ten i kolejny utwór publika na płycie... Stała. Po prostu stała. W tym momencie moja radość przerodziła się w złość - pierwsza piosenka była żywa, aż chciało się skakać, a ludzie po prostu stali i się patrzyli o.O Na szczęście udało się ich rozruszać w końcu. Rozumiem też fakt, że Queen to legendarna grupa i dobrze byłoby mieć pamiątkę w postaci filmiku, ale niektórzy stali z telefonem przez cały koncert, czyli przez jakieś 2,5 godziny. Moim zdaniem, na koncert przychodzi się bawić i cieszyć muzyką, ale co kto woli. 

Niesamowitym momentem było odśpiewanie wraz z Brianem 'Love of my life'. Pod koniec piosenki na telebimie pojawił się Freddie, przestałam śpiewać, zaczęłam płakać, zresztą nie tylko ja, inni ludzie też ciągnęli nosami, a Brian również się wzruszył. Jeśli chodzi o reakcje publiki - dali radę pośpiewać z Adamem i poklaskać do 'Radio Gaga', to ostatnie z trybun wyglądało nieziemsko xD Poza tym, Roger i jego syn Rufus dali popis swoich umiejętności gry na perkusji - przez kilka minut fani mogli podziwiać 'bitwę' w ich wykonaniu. Były też solówki Briana (trochę wcześniej mówił chwilę o swojej ukochanej astronomii) oraz basisty. 

Kwestia wyboru Adama Lamberta jako kogoś, kto miał towarzyszyć legendarnemu zespołowi, jest bardzo dyskusyjna. Jak już kiedyś pisałam - Adam ma to 'coś', ma świetny głos (wyciąga tam, gdzie trzeba), a na scenie czuje się jak ryba w wodzie, to widać. Podczas koncertu wokalista podziękował za to, że fani dali mu szansę. Mówił także, że nie zamierza zastępować Freddiego, bo on był wyjątkowy ("one and only") i chciał, aby ten występ stał się uczczeniem Mercurego. Dałam Lambertowi szansę i się nie zawiodłam. Swoją drogą, denerwują mnie komentarze osób, które krytykują Adama, nie zastanawiając się niemal w ogóle nad tym, co mówią. Występuje tu podobne zjawisko, jak w przypadku filmu i książki '50 twarzy Greya' - nie przeczytam, nie obejrzę filmu (a w przypadku Adama - nie obejrzę nawet koncertu na YT), ale chętnie skrytykuję. (Co do Greya - byłam na filmie jakiś czas temu - romansidło z tego wyszło, średni film, nie porwał mnie).

Podsumowując - show było nieziemskie. Muszę przyznać, z całą moją miłością do chłopaków z Linkin Park i ich muzyki, że Queen wraz z Adamem Lambertem pobiło ich występ na głowę. Gdyby jakiś fan Królowej nie zdołał być na koncercie, to polecam to zrobić jak najszybciej, jest na co popatrzeć i czego posłuchać :)

~~
Trochę mi się napisało xD Dodam na koniec tylko, że dzisiaj zaczęłam już VI semestr, wstałam o 5.40 i niesamowicie chce mi się spać. Jak tylko zrobię porządek w kuchni, wracam do laptopa i biorę się za odpisywanie na komentarze, pięknie dziękuję za odzew, nawet nie wiecie, jak mnie to cieszy ;) Miłego wieczoru! 

16 komentarzy:

  1. Unikam raczej tak ogromnych imprez. Ale Linkin Park i Queen lubię. "50 Twarzy Greya" nie czytałam, nie oglądałam i nie zamierzam. Wystarczy mi relacja córki z jednego i drugiego. Dla mnie strata czasu. Wolałabym przeczytać ponownie "Samotność w Sieci".

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak cudownie! :) Musiałaś być mega szczęśliwa - czego świadectwo tutaj dajesz, w postaci opisu :)
    Też bym chciała z tak wielka pasją, jak Twoja uwielbiać jakiś zespół. Ja niestety nie znam się na muzyce wcale :P Fajnie, że przy okazji też Kraków zwiedziłaś! Chce o tym poczytać :)
    Pozdrawiam,
    alicjadobry.pl

    OdpowiedzUsuń
  3. A ja lubię na koncercie stać i się skupiać, chociażby temu, by posłuchać tekstu. Wiem, że mogę to robić równie dobrze w domu, ale jednak na żywo wszystko wygląda i czuje się inaczej.

    OdpowiedzUsuń
  4. łoo matko rozpisałaś się :D ja raczej nie jestem fanką wyjazdów na koncerty :) mój ulubiony wokalista, na którego koncert bym się najchętniej wybrała już nie żyje więc nigdzie nie jeżdżę :D

    Sweterek jest nieziemski! odkąd go kupilam siedzę i cały czas go miętoszę w rękach bo nie da się od niego oderwać :D A Białoszewski.. cóż wiersze śmieszne i ciekawe jeśli ktoś lubi czytac o łyżce durszlakowej lub piecu kaflowym :D ale ja tam je lubię właśnie za tą odmiennośc :)

    OdpowiedzUsuń
  5. ja od dzisiaj mam nowy semestr.. :D
    koncertu zazdroszczę, nigdy na żadnym nie byłam, a to musi być cudowne uczucie! :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Super, że tak dobrze się bawiłaś a koncert był tak dopracowany. :) Takie wspomnienia zostają na zawsze! :)
    http://mina-doimika.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Strasznie Ci zazdroszczę tego Krakowa, uwielbiam to miasto ;) powodzenia w semestrze VI cudownym ;D

    OdpowiedzUsuń
  8. też nie rozumiem tego ciągłego nagrywania, można jakiś ulubiony kawałek nagrać czy fragmenty, ale żeby cały koncert? O.o
    Na greya nie idę, książki przeczytałam i moim nie porwały, więc szkoda mi kasy na film.

    OdpowiedzUsuń
  9. Chodzenie samemu na koncerty jest wyjątkowe - ja kiedyś poszłam, trochę się bałam, a potem bawiłam się rewelacyjnie. Na koncertach ludzie to jedna, wielka rodzina :)

    dziennik-miedzymiastowy.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  10. Nigdy nie byłam na takim wielkim koncercie, więc troszkę Ci zazdroszczę. Do tego Queen...

    OdpowiedzUsuń
  11. Ciekawy ten koncert musiał być. A. Lambert głos ma piękny.
    Na Greya nie wybieram się do kina, po książkę też nie sięgnę, bo nie są to moje klimaty. Jednak kryminał to kryminał;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Może dziwnie zabrzmię dla niektórych, ale nigdy wielką fanką Queen nie byłam. Jednak rozumiem te przeżycia, emocje, które zawsze towarzyszą takim wydarzeniom...to dla nich nieraz się żyje dla takich właśnie doznań:)

    OdpowiedzUsuń
  13. ale sie ciesze ze bylas ! :)) i tym bardziej ze jestes zadowolona ;DDDD az mnie ciarki rpzechodzily jakc zytalam ta mini relacje ;))

    OdpowiedzUsuń
  14. Koncerty na żywo są zawsze wielkim przeżyciem ;)

    OdpowiedzUsuń

Wędrujący Ludziu,
Miło mi Cię tutaj zobaczyć. Mam nadzieję, że będzie Ci się przyjemnie czytało moje wypociny ;)
Jeśli zechcesz zostawić komentarz, to nie spamuj, nie używaj wulgaryzmów i podpisuj się, jeśli nie posiadasz profilu na Bloggerze.
[Anonimowe komentarze bez podpisu usuwam :)]
Nie uznaję obserwacji za obserwację. Jeśli Twój blog mi się spodoba, z chęcią będę odwiedzać go częściej.

Dziękuję za odwiedziny i komentarze :)