21.03.2014

204. Mother Puncher.

Korzystając z tego, że tak bardzo chce mi się uczyć, postanowiłam trochę porozkminiać o liceum i studiach. Bo ktoś stwierdził, że to prawie to samo. Jak powszechnie wiadomo, 'prawie' robi wielką różnicę ;)

Do liceum dostaje się po wynikach testu gimnazjalnego. W deklaracji wybiera się klasy o danym profilu i próbuje się do nich trafić, bo progi punktowe potrafią się zmieniać (przynajmniej u mnie tak było). Trafiłam do klasy humanistycznej. Tryb nauki był pięciodniowy, zwykle miało się od 5 do 8 godzin lekcyjnych (45 minut). Często było tak, że pod rząd miało się kilka sprawdzianów. A jeśli sprawdzianów było w danym dniu za dużo, to nauczyciele mianowali je kartkówkami. A jeśli i tego było sporo, to odbywało się pytanko. Prace domowe też były. Duuuużo prac domowych. Z samego polskiego zdarzało mi się mieć z 5 różnego typu zadań. Nikt nawet nie wpadał na pomysł, żeby przenieść zajęcia, bo i tak ogromną radochą była udana próba przeniesienia sprawdzianu. Nieobecności? Tylko usprawiedliwione i w rozsądnych ilościach. Jeśli zbyt często ktoś się nie pojawiał, pani otwierała dziennik i dzwoniła do rodziców. Właaaśnie, rodzice. Musieli być obecni na zebraniach, pilnować młodzież na dyskotekach, wycieczkach etc. U mnie w liceum było sporo testów kontrolnych, matur próbnych i różnych takich podobnych cudów.

źródło


Studia to nieco inna bajka. Dostaje się na nie po maturze, wybiera się kierunek i próbuje się na niego trafić ;) W tym przypadku progi punktowe także się zmieniają. Trafiłam na zarządzanie i dowodzenie. Od uczelni zależy, ile jest zajęć. W tym semestrze mam wolne czwartki. Zajęcia trafią po 1,5 godziny. Jeżeli mamy np. 15 godzin wykładów, to znaczy, że mamy 15 zajęć po 45 minut. Na studiach ma się wykłady i ćwiczenia (czasami seminaria i laboratoria). Na ćwiczeniach mogą zaskoczyć wejściówki (z materiału, który był przerabiany na poprzednich zajęciach lub z tego, który będzie właśnie dzisiaj) lub wyjściówki (z tego, co właśnie robiłeś na zajęciach przed chwilą, trzeba baardzo uważać ;)) Prace domowe? Hm, takich o charakterze licealnym prawie nie ma (nie licząc angielskiego), pracą domową jest przygotowanie się do zajęć tj. przeglądanie notatek, przejrzenie książki. Z odpytywaniem spotkałam się tylko raz (nie licząc egzaminów ustnych, których miałam kilka). Po uzgodnieniu z prowadzącym, można przenieść zajęcia. Liczba nieobecności również jest uzgadniana z prowadzącym - z zarządzania kryzysowego mogę mieć 2 nieobecności, przy większej ich liczbie, trzeba odpowiedzieć z tematów, na których się nie było. Aspekt rodziców nie istnieje. A przynajmniej nie znam sytuacji, w której by istniał.
PS Studenci mają dłuższe wakacje^^

Jak dla mnie, wcześniej wymienione poziomy znacząco się różnią i nie nazwałabym ich tym samym.

Może coś pominęłam? Może macie inne spostrzeżenia, o których nie wspomniałam? ;)

Tak się jeszcze pochwalę na koniec xD Bluzka z takim nadrukiem przyszła do mnie przedwczoraj ;)


Czy jest coś, co sobie ostatnio powtarzam? Tak. "Będzie dobrze" i "mam 18 lat" ;) Już nawet prawie w to wierzę.

Pojawię się tu jeszcze w niedzielę zapewne, miłego weekendu :)

16 komentarzy:

  1. ja też byłam w klasie humanistycznej i potem wybrałam humanistyczne studia. załuje bo chyba większe szanse na dobrą pracę miałabym po technicznej uczelni

    OdpowiedzUsuń
  2. W porównaniu z gimnazjum moje liceum to raj. Chociaż niektóre zasady ma takie, że się ludzie chwytają za głowe. Tradycyjne jest, że tak powiem. Twarde. Wychowa albo na ludzi twardych, albo na ludzie nienawidzących tej piekielnej szkoły...
    Taak, uczę się chyba tylko po to, by iść na studia...

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja byłam w klasie językowej i wylądowałam na japonistyce :) jak miałam 12 lat to o tym marzyłam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Hey beauty nice pictures, I love ur blog :) You really have a good taste and style. :) I am your new follower ,so check out my blog I hope you can follow back =) Regards from Bosnia ♥ http://obsessionwithfashion.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Liceum takie paskudne, 42 lekcje w tygodniu, zajęcia od 7:10 do 16:30 – 10 lekcji. To jest takie chore ;__; A potem i tak matury nie zdam i na te fajne studia się nie dostanę. Tak.

    OdpowiedzUsuń
  6. ja na studia sie nie wybieram :)

    OdpowiedzUsuń
  7. szkoła średnia dużo różni się od studiów, tak myślę. mówi się, że okres studiów jest jednym z najlepszych, możliwe ale w szkole średniej też było fajnie. docenia się to jednak dopiero w momencie gdy się ją skonczy.

    OdpowiedzUsuń
  8. oj jak tak czytam twoje wspomnienia z liceum to strasznie rygorystyczne zasady tam panowały xd u nas każdy miał wszystko w nosie xd
    studia takie ciężkie.. matura co pół roku, studniówka co tydzień xd
    ja plan układam sobie sama. mam wolne poniedziałki i wtorki a piątek tylko 1,5h i do domku ;))

    na całe szczęście nam nie robią wejściówek a już wyjściówek to boże uchowaj xd

    OdpowiedzUsuń
  9. Trochę mnie tym liceum i studiami nastraszyłaś, bo dosyć sporo opuszczam i nie umiem się uczyć :(
    I OMG! JAKA GENIALNA KOSZULKA TO MUSI BYĆ! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A gdzie kupiłaś koszulkę? I nosisz S-kę? O matko xD Moje koszulki z PR i Huntera mają rozmiar XXL dosłownie xD A mój rozmiar to L więc xD
      Jedyną dopasowaną koszulkę z zespołem to mam happysad - damską i stwierdzam, że jednak najlepsze są męskie XXL <3 kocham wieeeelgachne koszulki :D

      Usuń
  10. Jestem na profilu językowo-turystycznym i nie mam pojęcia co dalej :) I tak wyląduję na kasie w Tesco :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Ja jestem na językowo-artystycznym i powoli już wysiadam. Pracy rzeczywiście dużo i czekam już na koniec, bo jestem pewna co wybiorę później :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Ja nie wspominam liceum dobrze, za dużo nieużytecznej wiedzy :P Ale studia już inaczej, mnóstwo pożytycznych rzeczy :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Każdy poziom nauki nieco się od siebie różni, to naturalne :) A pewnie też wykłady i inne tego typu rzeczy zależą od konkretnej uczelni i wykładowcy :) W szkołach średnich chyba to nie różni się aż tak bardzo.

    OdpowiedzUsuń
  14. Ja największą różnicę odczułam między gimnazjum a liceum. Z kolei jeśli chodzi o szok na studiach po przyjściu z liceum-nie było takiego, bo moje studia, a przynajmniej licencjat, wyglądały zaupełnie jak liceum: kartkówki, obsesyjne sprawdzanie obecności. Pod pewnymi względami na studiach było gorzej-np. u większości wykładowców jedynym powodem nieprzyjścia na zajęcia mogła być tylko choroba, a nie nasze widzimisię. Często miałam problem, bo chorowałam, a nie chodziłam do lekarza...No i szokiem było jeszcze pierwsze seminarium licencjackie i zetknięcie się w ogóle z czymś takim jak praca licencjacka...Jak dobrze, że to już za mną.

    OdpowiedzUsuń
  15. Zdecydowanie wolę studia, bardziej się w nich odnajduję... Dziwnym trafem z miernej uczennicy, stałam się czwórkowa i piątkową studentką... Bo zaczęłam się uczyć tego co mnie ciekawi... Czasem gorzej jest z mega nudnymi przedmiotami :D

    PS. Świetna koszulka! :D

    OdpowiedzUsuń

Wędrujący Ludziu,
Miło mi Cię tutaj zobaczyć. Mam nadzieję, że będzie Ci się przyjemnie czytało moje wypociny ;)
Jeśli zechcesz zostawić komentarz, to nie spamuj, nie używaj wulgaryzmów i podpisuj się, jeśli nie posiadasz profilu na Bloggerze.
[Anonimowe komentarze bez podpisu usuwam :)]
Nie uznaję obserwacji za obserwację. Jeśli Twój blog mi się spodoba, z chęcią będę odwiedzać go częściej.

Dziękuję za odwiedziny i komentarze :)