źródło |
Jakiś czas temu rozmawiałam z Kamilką (pozdrawiam :*) na Skype. Powiedziała mi coś w stylu, że nie warto palić za sobą mostów. Problem w tym, że w kilku przypadkach po mostach został tylko pył. Mogę podejść do brzegu rzeki, spojrzeć przed siebie, spojrzeć na swoje zamierzchłe relacje i stwierdzić, że dobrze się stało. Przecież nie można biegać po moście przez wieczność. Niektóre osoby nie są tego warte.
Są mosty, do których przymocowałam ładunki wybuchowe, ale ich nie odpaliłam. Przychodzę na te mosty czasami zastanowić się, zrobić rozrachunek. Może akurat są coś warte. Może ocaleją.
źródło |
Istnieją mosty, które dodatkowo umacniam stalowymi belkami. Robię wszystko, żeby podstawy wytrzymały silne fale, ataki innych ludzi. Wiem, że niektóre osoby są tymi, które trzymają mnie w kupie.
I patrząc na te relacje, od razu zapomina się o tych kompletnie nieudanych.
Jest dobrze tak jak jest.
Przecież nie jest źle. ;)
____
Ten post powstał chyba z powodu spieczonych przez słońce rąk, zarejestrowania kolejnych potencjalnych dawców szpiku, dwóch zaliczeń w poniedziałek etc.
W trzeciej gimnazjum postanowiłam spalić wszystkie mosty między mną a matematyką. Niestety, królowa nauk tylko przez wakacje udawała, że nie umie pływać, a potem wróciła do mnie wpław. Możesz palić mosty ile chcesz, jeżeli temu na drugiej stronie zależy, przypłynie. Albo jak ty będziesz miała do niego interes, też nauczysz się pływać. I po nic most nie będzie potrzebny. Gorzej, żeby taki mościk zatrzymać, umocować, przyjdzie powódź i porwie, przyjdzie wiatr i zabierze, albo wciśniesz zły guzik i go wysadzisz... Dlatego przydaje się umiejętność pływania.
OdpowiedzUsuńJestem za miękka na palenie mostów.
OdpowiedzUsuńNie palę już mostów, chociaż wielokrotnie miałam na to ochotę. Po prostu nie do końca warto, naprawdę.
OdpowiedzUsuńCzasami cieszę się, że spaliłam za sobą niektóre mosty, ale żałuję, że niektórych osób na nich nie było. :) Sądzę, że nie warto wracać do czegoś, co nie było zbyt dobre. A jeśli to w jakiś sposób może do nas wracać, to tym bardziej trzeba się od tego odciąć, szczególnie gdy znowu może to nam zaszkodzić. Warto skupić się na tym, co jest teraz i na tym co będzie, bo to liczy się najbardziej.
OdpowiedzUsuńSpaliłam kilka mostów za sobą, jednak niektóre z nich wciąż mimo wszystko istnieją. Może kiedyś przyjdzie na nie pora ;)
OdpowiedzUsuńA ja często palę mosty i w sumie czasami wychodzi mi to na dobre, a czasami nie. Już nie przywiązuję się do ludzi tak jak kiedyś, potrafię pozwolić im odejść i do nich nie wracać (mówię tutaj o znajomych, przyjaciołach itd). Czasami tak już w życiu bywa, że musimy iśc w przód zostawiając za sobą osoby, które nas zraniły, wykorzystały itd.
OdpowiedzUsuńJa uważam, że mostów za sobą nie warto palić, ale nie warto też po nich biegać :). Jeśli ktoś bym w moim życiu na tyle ważny, by most powstał, niech on będzie nawet jak ta osoba mnie zawiedzie, nawet jak zechce odejść. Warto trzymać się tych dobrych chwil i w razie co dać komus szansę by sam do nas wrócił. Sam przeszedł ten porzucony przez nas most i nas z powrotem na niego zaciągnął ;)
OdpowiedzUsuńmoże palić mostów nie warto, ale nie warto na nie wracać, bo nawet jeśli Ty go zostawisz ktoś podpali ląd sprawiając, że spłoniesz razem z nim. z drugiej jednak strony wszystko ma swoje plusy i minusy.
OdpowiedzUsuńteż nie wiedziałam czy się będzie dało, ale sprawdziłam jeden rozkruszając w rękach, potem tylko łyżeczka i do dzieła;D
OdpowiedzUsuńNajpierw palimy mosty, a potem jest nam żal. Inne usiłujemy podpierać, ale nieraz ktoś inny wysadzi je w powietrze. I cierpimy bardziej niż gdybyśmy to my je zniszczyli.
OdpowiedzUsuńA no, nie warto palić ze sobą mosty ;D Sama kilka razy się o tym przekonałam ;D
OdpowiedzUsuńA ja często palę mosty. Są ludzie i sytuacje o których nie chce myśleć, wspominać. Nie chcę mieć z nimi nic wspólnego. Nic w tym złego, tylko trzeba uważać kogo się od siebie odcina :)
OdpowiedzUsuńMam taki charakter, ze z łatwością przychodzi mi palenie mostów, ale to nie jest dobra cecha.
OdpowiedzUsuńMoże zaobserwujesz? Daj znać u mnie w kom
Klikniesz w link w ostatnim poście? Zależy mi. Będę bardzo wdzięczna.
http://lekcjamody.blogspot.com/
Ostatnio wiele mostów za sobą spaliłam. Mimo to, myślę nadal o jednym z nich. To jednak był jeden z tych utwierdzanych stalowymi belami mostów.. i nie wiadomo, czy to tylko sentyment, czy jeszcze uczucie.
OdpowiedzUsuńpalenie mostów- naturalna sprawa. przez nasze, życie przewija się masa ludzi. niektórzy są tylko epizodami, niektórzy zostają na dłużej a niektórzy odchodzą.mam za sobą mnóstwo spalonych mostów, niektóre udało się odbudować, warto o to zabiegać. dowiedziałam się z autopsji. warto też budować nowe mosty. ogromnie się cieszę z mostu jaki powstał między nami i mimo, że jesteś byłą dziewczyną mojego chłopaka stwierdzam, że zdążyłam Cię polubic i, że skubaniec ma gust :D
OdpowiedzUsuńwiesz co? ja się bardzo cieszę z tej naszej dziwnej relacji. standardowo powinna mnie zżerać zazdrość i nienawiść do ciebie nie wiadomo o co a jest zupełnie odwrotnie i to dla mnie duży plus :) no ale jak chcesz mogę usunąć komentarz xd
Usuńehh, no tak, palenie za sobą mostów to jakby zamykanie sobie furtki i możliwości powrotu do czasu, kiedy było dobrze. ja spaliłam za sobą wiele mostów i mam wrażenie, że niektórych już nie odbuduję. łee, łapie doły przez Ciebie! idź lepiej pobaw się z kotem! :D
OdpowiedzUsuńJa mam podobnie jak ty, choć czasem te spalone mosty same się odbudowują:p
OdpowiedzUsuńJa, choć niektóre mosty powinnam spalić, nie mogę tego zrobić. Myślę, że niektórych rzeczy, które miały jakiś tam wpływ na moje życie, po prostu nie da się zamknąć, zresetować. Tak po prostu musi być. Ale to zależy oczywiście od indywidualnego charakteru. Co komu pisane...
OdpowiedzUsuń