19.11.2012
7. Studia - ta gorsza strona sprawy.
"Pomocy, głowa mi pęka!"
Od godziny 16.30 randkuję z mikroekonomią. No kto by pomyślał... Studiuję na kierunku zarządzanie. Szłam na niego trochę (bardzo) w ciemno i muszę się z tym uporać. W liceum nie cierpiałam przedmiotu takiego jak podstawy przedsiębiorczości, nic bardziej mnie nie nudziło niż sprawy gospodarze (Czemu tu jestem i jakie miałam plany? - wszystko w następnym poście). Teraz sprawy związane z gospodarką, rynkami, marketingiem, podażą, popytem i tak dalej muszę mieć w jednym paluszku. Połowy rzeczy nie rozumiem, drugą połowę jakoś kojarzę. Jutro jest kartkówka, uczyłam się do niej już jakiś czas temu, ale i tak nie jest tak dobrze, jak być powinno. Na dodatek z tego samego przedmiotu grupy mają prezentować po swojemu dane zagadnienie, trochę się napracowałam i mam nadzieję, że moja grupa wygra. Poza tym jutro, z samego rana, mam 4 razy po 45 minut ćwiczeń z matematyki. Mogę śmiało stwierdzić, że każdy z was mógłby być na miejscu pana ćwiczeniowca, a większość poradziłaby sobie o niebo lepiej od niego. Gość mówi nie na temat, robi zadania także odbiegające od tematu. Uważa, że wszystko mieliśmy na lekcjach matematyki w szkole średniej (hello, jestem z humana!). Chyba przyleciał z kosmosu. Szczerze? Na studiach spodziewałam się czegoś lepszego, bardziej rozgarniętych wykładowców, ćwiczeniowców, lepszej organizacji... Może jednak nie wszystko jeszcze stracone.
Do pewnego momentu nie miałam problemów z nauką, sporo pamiętałam z lekcji, z notatek. Od czasów liceum moja nauka stanęła na głowie. Nie dość, że musiałam siedzieć dłużej, aby dostać ocenę dostateczną, nie dość, że z moją pamięcią było/jest coraz gorzej, to doszły nowe rzeczy. Nie mogę usiedzieć w miejscu, naglę się zrywam, chodzę bez celu, nie mogę się skupić. Jeszcze te sprawy potrafię po części pokonać, gorzej zaczyna się robić, gdy się denerwuję, smucę, złoszczę. Emocje mnożą się jak mrówki, ich poziom jest zbyt wysoki i z nauki nic nie wychodzi. What the hell?
Strasznie marudzę dzisiaj z tego zmęczenia, jutro na pewno będzie lepiej, bo gdy wrócę do domu po 17, będę mogła poćwiczyć, spokojnie rozłożyć sobie naukę, a w środę dłużej pospać, ponieważ nie mam zajęć :) Do napisania.
13 komentarzy:
Wędrujący Ludziu,
Miło mi Cię tutaj zobaczyć. Mam nadzieję, że będzie Ci się przyjemnie czytało moje wypociny ;)
Jeśli zechcesz zostawić komentarz, to nie spamuj, nie używaj wulgaryzmów i podpisuj się, jeśli nie posiadasz profilu na Bloggerze.
[Anonimowe komentarze bez podpisu usuwam :)]
Nie uznaję obserwacji za obserwację. Jeśli Twój blog mi się spodoba, z chęcią będę odwiedzać go częściej.
Dziękuję za odwiedziny i komentarze :)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Mikroekonomia...Matko, co to jest?:) To nie na mój humanistyczny mózg.
OdpowiedzUsuńJa nie znoszę ludzi, którzy:
a)wymądrzają się mądrością z książek/telewizji
b)nie będąc nigdy w danej sytuacji, mówią innym, co mają robić. Mój ojciec spełnia oba te kryteria. Ech... I nie znoszę, gdy ktoś mi coś radzi. Zawsze przewrotnie robię inaczej:P
Dzwonić nie będę, taka redakcja gazety to chyba za duże miejsce na takie telefony. Przejdę się tam, już to postanowiłam!:) Wolę od razu działać.
Miłego wieczoru, pozdrawiam.
problem w tym, że ja się nie stresuję tak bardzo, po prostu... jestem pewna, że będę miała kiepski wynik z tego. :/ nie jestem humanistą.
OdpowiedzUsuń+ pomarudzić czasem trzeba, wtedy ulga jest ogromna :D
drogi wypad, prawdopodobnie jedyny w moim życiu. ale warto było :)
OdpowiedzUsuńStudiowanie to fajna sprawa, ale niestety oprócz wielu plusów ma też swoje minusy i czasami człowiekowi odechciewa się wszystkiego. Zmęczenie, brak motywacji- każdy chyba przechodzi takie chwilę. Ale na szczęście to nie trwa wiecznie i ani się obejrzysz a już zostaniesz absolwentką :)
OdpowiedzUsuńmam nadzieję, że szybko zleci ;)
UsuńA ja dopiero w gimnazjum i się cieszę;D
OdpowiedzUsuńciesz się, ciesz :D
Usuńtrzymam kciuki za mikroekonomię! dasz radę. powodzenia!
OdpowiedzUsuńdzięki! ;*
OdpowiedzUsuńMoże Cię to nie pocieszy, ale u mnie też panuje totalny bezsens. Jestem na trzecim roku kosmetologii, a dziś pisałam egzamin z podstaw ekonomii. Do tego w planie mam takie przedmioty jak biostatystyka, demografia, socjologia, pomijając już te głupsze z poprzednich lat...
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki :)
demografia i socjologia na kosmetologii? Bez sensu zupełnie.. :D
Usuńdziękuję! c:
OdpowiedzUsuńświetna notka *.*
chciałabym pozostać w kontakcie! obserwujemy? daj znać! :D
Ja lubię swoje studia, choć do ich organizacji mam dużo "ale", choćby wybór promotora tydzień temu... moi znajomi piszą pracę już rozdziały do sprawdzenia oddają, a ja będę mieć pierwsze seminarium w przyszłym tygodniu ;]
OdpowiedzUsuń